Kilka słów o mnie

Od zawsze wokół mojej rodziny i mego życia przewija się Kotlina Jeleniogórska. Tu po wojnie po wyjeździe z Tarnobrzega zamieszkała moja mama, tu poznała mego tatę (pochodził spod Stanisławowa) który miał za zadanie kontrolować jako biegły księgowy Jej pracę. Wprawdzie stąd wyjechali do Wrocławia aby mnie tam począć... Pierwsze w 1957 roku moje kolonie letnie były w Cieplicach przy ul. Leśnej. Pierwszy obóz sportowy w 1969 roku przed Igrzyskami Szkolnymi w Szczecinie był w SP nr 12 przy ulicy Grunwaldzkiej - był to obóz szermierczy, bo działałem wtedy w sekcji szermierczej AZS Politechnika Wrocław z fechtmistrzem Adamem Medyńskim.

Podziel się z innymi

| |

Rocznica zsyłek...

2020-02-09 10:42
"Kto ratuje jedno życie - ratuje cały świat!" - taki jest zapis w Talmudzie. Trawestując tę myśl można powiedzieć, że "kto zabije jedno życie - zabija cały świat!" Bo to jedno uratowane czy zabite życie stanowi dla kogoś, jego bliskich cały ich świat... Dlatego według mnie licytowanie się czy w takich czy innych zbrodniczych działaniach zostało zamordowanych więcej czy mniej osób nie jest najważniejsze! Ktoś stracił cały świat.
Każda zbrodnia jest tak samo godna potępienia i upamiętnienia, aby może naiwnie myśląc, to się nigdy nie powtórzyło. Ludzie mieszkający na tzw Kresach Rzeczypospolitej doznali strasznych rzeczy wielokrotnie. Najpierw z rąk siepaczy rosyjskich z tzw "Kraju Rad".
Fanatycy chorych ideologii zajmując najpierw bezprawnie tereny Rzeczypospolitej 17 września 1939 roku zaczęli na tych ziemiach wprowadzać "swoje porządki". W nocy z 9 na 10 lutego 1940 pierwsze transporty obywateli polskich zostały wyekspediowane na daleki wschód. O wywózkach setek tysięcy Polaków zdecydowali najwyżsi przedstawiciele sowieckiej władzy - z Józefem Stalinem, szefem NKWD Ławrentijem Berią oraz ludowym komisarzem spraw zagranicznych Wiaczesławem Mołotowem na czele. Zarządzenia dotyczące deportacji wydano w Moskwie już w grudniu 1939 roku; na ich podstawie sporządzono instrukcje dla terenowych komórek NKWD, odpowiadających za "oczyszczanie" zachodnich części sowieckich republik Ukrainy i Białorusi, czyli polskich Kresów. W pierwszej deportacji wywieziono na "Sybir" rodziny polskich osadników cywilnych i wojskowych oraz leśników. W bydlęcych wagonach, w zimnie, głodzie rodziny z małymi dziećmi i starcami jechały wiele dni. Śmierć już w czasie podróży zbierała straszne żniwo. Matki musiały widzieć jak ich dzieci powoli giną, bliscy żegnali swych starych rodziców, braci, siostry i nic nie mogli im pomóc. Jechali nie do domów, ale w głuche pustki.
13 kwietnia NKWD zajęło się bliskimi osób aresztowanych, a także jeńców wojennych zamordowanych później w ramach zbrodni katyńskiej. Na wschód pojechały pociągi wypełnione głównie kobietami, dziećmi i osobami w podeszłym wieku. W takich samych warunkach jak poprzednicy, tyle że było trochę cieplej.
W nocy z 28 na 29 czerwca 1940 r. do wagonów towarowych zapędzono uciekinierów na Kresy z terenów zajętych w 1939 roku przez Niemców, w większości Żydów. Wreszcie, między 22 maja a 20 czerwca 1941 r. przeprowadzono akcję "oczyszczania" zachodniego pogranicza ZSRR ze "społecznie obcych elementów", takich jak byli żandarmi, strażnicy, policjanci, obszarnicy, handlowcy, urzędnicy, kryminaliści, prostytutki i inni - oczywiście wraz z rodzinami. Tyle, że tej ostatniej deportacji nie dokończono bo 20 czerwca 1941 roku Niemcy uderzyły na ZSRR.
Szacunki mówią, że wywieziono w tych wielkich zsyłkach od 320 do miliona obywateli Rzeczypospolitej, w tym jak podają materiały z archiwów sowieckich w tej liczbie znajdowało się ok. 25 000 Ukraińców, 20 000 Białorusinów i 70 000 Żydów, procentowo dotkniętych wywózkami w równym stopniu jak Polacy. Szacunki też mówią, że z tych deportacji nie wróciło dużo ponad 100 tysięcy obywateli. Najczęściej z powodu śmierci, powolnej i strasznej śmierci. Niektórzy wrócili dopiero po 1956 roku.
1944 rok gdy powoli Polska była oczyszczana z armii niemieckiej NKWD wróciło do działania i to z terenu już całej Polski wywożąc do obozów pracy, czyli Gułagu przedstawicieli ruchu oporu, żołnierzy wracających ze służby na zachodzie.
Poznałem osobiście ludzi którzy byli zesłani. Mam, właściwie już miałem bliskich którzy tam trafili, ale z armią Andersa wyszli poprzez Iran z tego sowieckiego piekła. Ciocia Jola z mężem do Polski już nie wrócili i mieli rację. Poznałem też, bo byli członkami rodziny mojej żony ludzi którzy byli wywiezieni do Kazachstanu. W ich wspomnieniach nie było strasznych przeżyć, bo byli dziećmi, a ich matka, bohaterska kobieta, robiła wszystko aby ich uchronić. Pani Biesiadecka z piątką dzieci wróciła do Polski i zamieszkała w Jeleniej Górze. Poznałem też "młodego Akowca" pana Jamrozka którego wywieziono z terenu Wileńszczyzny nad Kołymę. On wcale nie chciał opowiadać jak tam było, nie chciał wspominać, bał się,...!?! Jego syn był kolegą mojej żony, a on w moich już czasach jeleniogórskich moim przełożonym. Kolega mego ojca wraz ze swym bratem wiele lat szukali kontaktu ze swoim ojcem który był wywieziony w 1944 roku. Wiedzieli, że gdzieś na wschodzie żyje, ale jego jako doskonałego fachowca od budowy fortyfikacji sowieci nie chcieli wypuścić. Gdy bracia zaczęli szukać kontaktów ze światowym Czerwonym Krzyżem aby pomogli znaleźć tatę, to zostali wezwani na UB i tam im "wytłumaczono", że mają szukania zaniechać.
Straszne to były wtedy czasy i czasy powojenne i jestem szczęśliwy, że całe moje życie było bez wojen, zwłaszcza domowych, a do których się zanosiło. W porównaniu do tego co się wtedy działo, to opozycyjna działalność w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to była właściwie "zabawa", choć dla tych których bliscy zginęli w tych latach było "utratą całego świata".
Uczestniczyłem kilka dni temu w naradzie poświęconej upamiętnieniu zbrodni na wschodzie nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Byli przedstawiciele środowisk kresowych, a i w tej narodzie uczestniczyli też członkowie stowarzyszenia Sybiraków którzy też by chcieli upamiętnić zsyłki. Mały włos doszło by do sporu które wydarzenia były straszniejsze i bardziej godne upamiętnienia. Na szczęście przyszła refleksja i spotkanie nie zakończyło się mocnym sporem, czy kłótnią.
Na początku napisałem, że naiwnie myślimy, iż znając rozmiar i okrucieństwo tamtych zbrodni wynikających z chorych ideologii, z fanatyzmu mordy już się w świecie nie powtórzą. Teoretycznie taka też powinna być idea pomnika który te straszne wydarzenia ma upamiętniać, przypominać, przestrzegać... Obserwując wydarzenia w świecie, w tym i Europie można ze smutkiem skonstatować, że tamte czasy, czasy okrucieństwa II wojny światowej nikogo w świecie nie nauczyły. Każdy fanatyzm jeszcze podparty poczuciem bezkarności tychże jest zdolny do najokrutniejszych zbrodni. Bez względu na to czy jest to fanatyzm religijny, narodowy, rasowy, ekologiczny, kibolski...i dotyczy to każdej nacji.
Aleksander Sołżenicyn sowiecki więzień gułagów, Noblista w swym "Archipelagu Gułag" zawarł takie zdanie, taką myśl:
" Aby uczynić zło, człowiek musi najpierw uznać je za dobro albo za rzecz rozumną i zgodną z prawem. Taka już jest, na szczęście, natura człowieka, że dla swoich czynów musi on szukać usprawiedliwienia. (...) Ideologia - to ona dostarcza upragnionego usprawiedliwienia łotrostwu i koniecznej, wieloletniej odporności zbrodniarzowi. Potrzebna mu jest teoria społeczna, która pomoże mu - przed sobą samym i przed innymi - wybielić własne postępki i słyszeć - nie wyrzuty, nie przekleństwa, tylko pienia pochwalne i wyrazy czci. W ten sposób inkwizytorzy szukali oparcia i usprawiedliwienia w chrześcijaństwie, konkwistadorzy - w chwale ojczyzny, kolonizatorzy - cywilizacji, hitlerowcy - w rasie, jakobini i bolszewicy - w równości, braterstwie i szczęściu przyszłych pokoleń."

Komentarze

porównanie @ 83.30.240.*

wysłany: 2020-02-09 12:31

Jeżeli mówimy o śmierci ,to ojciec mego kolegi ,został zamordowany przez przeklętych ,że to ,że był sołtysem.Zabili go swoi ,śąsiedzi.Dramatyczne pytanie ,czy mam ich tak samo traktować, jak wrogów ze wschodu ,którzy zamordowali mi dwóch dziadków .?Jednego w bestialski sposób ,kolbami, ,bo jako dróżnik miał czapkę z orłem.Naprawiał drogę ,którą jeździł do Wilna Piłsudski.

Buniek @ 176.111.153.*

wysłany: 2020-02-09 16:30

Panie Kazimierzu, bardzo fajny tekst. Wstawka z Sołżenicyna jak najbardziej na miejscu. To, że w naszym pokoleniu opisane przez pana wydarzenia, jak na kresach, się nie wydarzyły to chyba jest sygnał, że nasi rodzice i my właśnie tak opisujący historię mieliśmy wpływ na bieg naszego życia. Mamy dzieci i wnuki, które tak jak my, mają szansę przeżyć. Zawsze jednak powstaje pytanie: jak rozpoznać ten moment od którego historia biegnie nieuniknienie w kierunku nienaprawialnych krzywd i rozlewu krwi.
Kresy były na granicy ale i tu my mieszkańcy Jeleniej Góry mieszkamy blisko granicy! Teraz dzięki mądrości naszego pokolenia, nauczonego historią, jej nie ma ale wtedy też przecież bywało tak, że granica zanikała i była czansa na życie w braterstwie czyli współpracy.

Wspomniał pan o chrześcijaństwie, niesieniu rozwoju cywilizacyjnego, równości i braterstwie ale w tych ideach nie ma tego zła które one właśnie spowodowały.
Panie Kazimierzu, to źli politycy, wykorzystując wspaniałe idee dzielą ludzi by dobrze żyć dzięki tym podziałom. W praktyce, kosztem tych podzielonych ale oczywiście lepszy sort, lepsza religia, lepszy naród, itd. w tym procesie zwykle na pewien czas coś zyskuje przy czym wiedząc, że zawsze jest coś za coś to świadomi ludzie godzą się na dyskomfort naturalnej moralności, a ci mniej świadomi ulegają instyktowi stadnemu i pokusom wspomnianych korzyści. Politycy ten dyskomfort nazywają honorem lub dumą.
Powstaje pytanie: skoro istnieli źli politycy, którzy prowadzili do krwawych podziałów to czy opis ich metod działania jest wystarczająco znany by na czas ostrzec przed złem, które przynoszą? Na pewno jedną z metod to kłamstwo. Inna to podzielić i skłócić by szczerze ludzie ze sobą nie rozmawiali i by kłamstwo w obliczu przeciwnika było honorem który przynosi dumę. Resztę zwykle historia przynosi sama, bo historia lubi się dziać.
Nigdy osobiście nie rozmawiałem z sowieckim czy banderowskim katem Polaków ale czytając literaturę zawsze znajduję opis braku krytyki własnych działań i podkreślenie, że takie czasy i nie było wyboru.

bu3las @ 176.114.236.*

wysłany: 2020-02-10 00:25

Panie Buniek rozwija się Pan.

Bardzo ważne pytanie "jak rozpoznać ten moment od którego historia biegnie nieuniknienie w kierunku nienaprawialnych krzywd..."

I jak Pan na nie odpowiada?

AS @ 109.241.118.*

wysłany: 2020-02-10 08:19

"Kto ratuje jedno życie - ratuje cały świat!" - taki jest zapis w Talmudzie."

A jest znane nazwisko jakiegoś "talmudysty" na liście ratujących?

bu3las @ 176.114.236.*

wysłany: 2020-02-11 02:11

Pani Antonina Wyrzykowska z pobudek religijno-etycznych - jej ojciec był znanym z pobożności katolikiem - przechowała w swym biednym gospodarstwie siedem osób przez 28 miesięcy. Zaryzykowała życie swych dwojga dzieci.

Chciałbym poznać talmudystę zdolnego do takiego poświęcenia.

Wpisz swoje imię, pseudonim:

Wpisz treść: